Prowadzenie interesu na Wiśle jednak się opłaca. Kiedy restauratorzy na Kazimierzu wydają za wynajem swoich lokali nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, właściciel zacumowanej na rzece barki mieści się w 2 tysiącach. Nic więc dziwnego, że statków przybywa.
Na bulwarze Kurlandzkim, w okolicy niedawno przerzuconej przez rzekę kładki, stanęła właśnie barka - hostel "Basia". Z kolei remontowana w porcie na Dąbiu "Maria" ma zacumować w wakacje pod Wawelem jako hotel dla wycieczek szkolnych. To nie koniec. Do Zarządu Infrastruktury Sportowej (ZiS), opiekującego się bulwarami Wisły wpływają kolejne wnioski od przedsiębiorców.
Jerzy Wiśniewski, właściciel Barki "Victoria" stojącej pod mostem Dębnickim, miesięcznie płaci za cumowanie ok. 1800 zł. Około 400 zł do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej za miejsce na wodzie i 1400 do ZIS za pale i trap.
Właściciele barek zarzekają się, że to wcale nie jest złoty interes. Twierdzą, że największe koszty, jakie ponoszą, to pozyskanie i remont barki, a potem zdobycie pozwoleń w Polskim Rejestrze Statków. Czynsz na wodzie może i jest mniejszy niż w tradycyjnym lokalu, ale za to nakłady na wyremontowanie barki i przygotowanie jej do nowej funkcji są ogromne.
Skąd w Krakowie biorą się barki? Zainteresowani lokalem lub nawet mieszkaniem na wodzie szukają ich na Allegro lub jadą do Holandii, słynącej z takiej oferty. Tak zrobiła krakowska firma Pathways, która sprowadziła z Holandii zabytkową barkę Arlinę. Dzisiaj to centrum szkoleniowe i restauracja na bulwarze Kurlandzkim.
Źródło: e-hotelarz.pl
Notatki prasowe
Notatki prasowe oraz informacje o wydarzeniach branżowych prosimy przesyłać na adres:
[email protected]